Po raz pierwszy w tym roku, nie licząc lutego, kiedy rząd wprowadził tarczę antyinflacyjną, publikowane przez GUS wskaźniki inflacji nie zaskoczyły kolejną wyższą wartością. Poziom inflacji jest niemalże identyczny względem danych za czerwiec.
GUS – Główny Urząd Statystyczny – zaprezentował wstępne odczyty inflacyjne za lipiec 2022 r. Okazuje się, że lipiec przecina wielomiesięczny ciąg wzrostów. Ceny dóbr i usług były średnio o 15,5% wyższe względem analogicznego okresu.
Trudno jednak mówić o tym, że inflacja spada. Pomijając granicę błędu statystycznego, różnice są naprawdę niewielkie. Przypomnijmy, że poziom inflacji za czerwiec wynosił 15,6%. Spadek o 0,1 pp. nie może być odczuwalny w kieszeniach Polaków. Brak kolejnych wzrostów prawdopodobnie jest jedynie chwilowy. Zawdzięczamy to w dużej mierze temporalnej normalizacji sytuacji na rynku paliwowym.
Można byłoby powiedzieć, że do wysokiego poziomu inflacji Polacy zdążyli już się przyzwyczaić. Jednak trudno przyzwyczaić się do tego zjawiska wtedy, gdy poziom wzrostu płac przestaje za nim podążać. Według analityków przedsiębiorstwa zmniejszyły proponowane podwyżki płac, co w kontekście wysokiej inflacji realnie przekłada się na mniejsze zarobki netto.
Kluczowym testem prawdopodobnie okaże się jesień 2022 roku. To właśnie wówczas finalnie rozwiąże się sytuacja energetyczna (jesienią uruchamiany jest gazociąg Baltic Pipe Norwegia-Polska), która przełoży się na wysokość podwyżek cen energii. Koszty te naturalnie przekładają się na praktycznie wszystkie ceny towarów konsumenckich, do których produkcji i transportu wymagana jest energia elektryczna. Jesienią również, zdaniem niezależnych ekspertów oraz Ministerstwa Zdrowia, przypada moment kulminacyjny, jeśli chodzi o liczbę zachorowań na COVID-19.
Zdj. główne: Ruthson Zimmerman/unsplash.com
